Strona główna | Filozofia | Liryka | komentarze różne | Galeria | Informatyka | | O Fizykon.orgu |
|
Dział komentarzy i recenzji Słowa kluczowe - Wiesław Babik Filozofia (w) fizyce - Jarosław Kukowski Komentarze o szkole i edukacji Komentarze związane z etyką i psychylogią
Filozofia
Blogi różne Dlaczego wolne oprogramowanie... |
Kwantechizm czyli klatka na ludzi
autor książki: Andrzej Dragan autor niniejszej recenzji Michał Dyszyński Niedawno zakończyłem lekturę książki napisanej przez polskiego fizyka Andrzeja Dragana „Kwantechizm czyli klatka na ludzi”. Sam, jako też fizyk z wykształcenia choć w specjalności dydaktyk, sporo obiecywałem sobie po tej formie literackiego kontaktu z kolegą aktywnym naukowcem – teoretykiem. Poza tym, będąc osobą z pokolenia o prawie oczko starszego, czytałem tę książkę z dodatkowej mentalnej perspektywy. Gdybym jakoś miał w skrócie określić o czym jest kwantechizm, to bym zaklasyfikował to dzieło gdzieś na pograniczu opowieści biograficznej, zbioru anegdot popularyzujących fizykę, z wyraźnym zacięciem do filozofii. Czyta się je łatwo – na tyle łatwo, że nawet zaprzysięgły humanista, alergicznie nie cierpiący fizyki i matematyki nie powinien odczuć dyskomfortu podczas lektury. W książce, która o fizyce traktuje, nie ma wzorów, tabel; zaś oprócz samego tekstu są jedynie odręczne rysunki. Zatem nie znajdziemy tu niczego, co zdecydowanie by mogło humanistów odstraszyć. Komu szczególnie polecam tą książkę? - Właściwie każdemu osobnikowi bądź osobniczce o żywym, poszukującym umyśle. Kwantechizm... skrzy się wieloma zaskakującym spostrzeżeniami, nawiązaniami, opisem zdarzeń – czasem śmiesznych, czasem nieco irytujących, ale zawsze dających do myślenia. A daje do myślenia w gładki, nie męczący sposób. Niestety, raczej nie będę tu czarował, że każdy z tej książki wszystko zrozumie. Autor zresztą raczej nie stawiał sobie celu polegającego na wytłumaczeniu zagadnień fizyki kwantowej laikowi. I trudno się dziwić, bo takie zadanie – szczególnie gdy jest obliczone na ramy publikacji mającej niecałe 300 stron (łącznie ze słowniczkiem pojęć na końcu) – chyba należałoby uznać za nierealne. Jeśli zatem nie chodzi o zrozumienie stricte fizyki, to chodzi o zrozumienie czego? - W moim przekonaniu chodzi raczej o uświadomienie sobie jak złożony, jak trudny do ogarnięcia umysłem jest ten świat, który większość ludzi uważa za coś „wyjaśnionego przez naukę”. Po lekturze owej książki, uważny czytelnik raczej powinien rozwiać sobie tę właśnie iluzję, że nauka wszystko (czy nawet większość) na temat świata wyjaśniła. Okazuje się za to, że współczesna fizyka dopiero uświadamia człowiekowi, czego on nie wie. Za to już potrafi z grubsza zlokalizować obszary swojej niewiedzy. Na szczęście dla laików zdecydowana większość opisywanych w kwantechiźmie rzeczy nie wymaga jakiegoś szczególnego zrozumienia samej fizyki. Wystarczy ogólna erudycja, wiedza na poziomie ucznia kończącego podstawówkę, często nawet tylko zwykła ciekawość świata. O jednym pewnie rozbudzony intelektualnie czytelnik owej książki się przekona – że fizyka jest ciekawa. Mało ciekawa – fizyka jest frapująca i totalnie zagadkowa, pokazująca że współczesna nauka ociera się w swoich ustaleniach o paradoks, o niemożliwość wyobrażenia sobie tego, jaki ten nasz świat właściwie jest. Szczególnie fizyka kwantowa, w której to dziedzinie autor książki jest światowym autorytetem, okazuje się być dziwna na wiele sposobów. Jeśli ktoś się spodziewał do tej pory, że fizycy są po prostu poważnymi panami w białych kitlach, którzy ustalają niezaprzeczalne „jak jest”, dobierając się w swojej pracy do tego co pewne i niepodważalne, to się bardzo zdziwi, gdy się dowie, że jest właściwie dokładnie odwrotnie. Fizycy coraz bardziej dochodzą do wniosku, że natura rzeczywistości jest niezrozumiała, zagadkowa w stopniu o jakim się jeszcze ludziom parę pokoleń wcześniej zupełnie nie śniło. A autor, na paru prostych przykładach, wyjaśnia dlaczego taka zagadkowa właśnie jest. W tym kontekście Kwantechizm… należałoby uznać za książkę światopoglądową w wymowie. Najbardziej podstawowym wrażeniem po lekturze „Kwantechizmu…” powinno być zatem ZDZIWIENIE – właśnie zdziwienie – zamiast odczucia „teraz już zrozumiałem i jestem z pewnością mądrzejszy”, czytelnik będzie musiał oswoić się z myślą, iż rzeczy pewnych na tym świecie jest niewiele, zaś bycie zaskoczonym, wręcz skonsternowanym jest uczuciem właściwym dla każdego, kto zdecydował się wyruszyć na tę intelektualną przygodę, jaką jest poznawanie fizyki, czy ogólniej nauki. Książkę więc gorąco polecam.
Michał Dyszyński Warszawa 10.12.2019 |