|
O złudzeniu absolutnej prawdy
W pewnych kręgach filozoficznych panuje ton na
wieszanie psów na tych, którzy nie uznają "Prawdy
absolutnej". Najczęściej dokłada się tym
"relatywistom" skrajnie trywializując ich poglądy i głosząc,
że są to właśnie ci, którzy nie uznają żadnych wartości,
obrażają Boga, a do tego chcą usprawiedliwić każdą możliwą ludzką
podłość.
Oczywiście każdy pogląd po wykoślawieniu wydaje
się być głupi, więc łatwo jest w ten sposób "dokładać",
czując się jeszcze w glorii obrońcy wiecznych i niepodważalnych
wartości. Tymczasem refleksja nad istotą Prawdy rzeczywiście prowadzi
do wniosku, że w wielu wypowiedziach "absolutyzowanie" tej
idei gubi jej istotę i staje się przez to wyłącznie zabiegiem
politycznym. Rozumiem co prawda chęć obrony faktów przed zbyt
kreatywną ich interpretacją, jednak mało celowe wydaje mi się
nazywanie prawdy "absolutną" z powodu uznania oczywistego
faktu, że skoro coś jest jakieś, to przecież inne być nie może...
No zaraz to wszystko może być jak chce?! - ktoś
wykrzyknie - przecież z tego powstanie tylko chaos i degrengolada (nie
wspomnę juz o takich nieszczęściach jak "ruja i poróbstwo")!
Czyżby ktoś tu atakował odwieczny podział na Prawdę i Fałsz?
Otóż nie! - nie o to w tym wszystkim chodzi. Zasada niesprzeczności
Arystotelesa jest podstawą logiki i nie warto z niej rezygnować,
jednak raczej należy ją stosować nie w odniesieniu do samej Idei
Prawdy ogólnie, tylko w odniesieniu do zależności między
twierdzeniami i wnioskami.
Bo słowo "absolutna" o tyle prawdzie nie służy, że
sugeruje dla umysłu drogę, której on przebyć nie ma żadnych szans.
Ono ignoruje fakt, że na tym "łez padole" nic nie
jest absolutne, że aktualnie do prawdy niepodważalnej (w
jakimkolwiek rozumieniu tego słowa) nie mamy dostępu.
I drugi element: Prawda, a Rzeczywistość. Niektórzy
mówią, że Prawda jest jedna, bo przecież rzeczy są jakie są, i nie
mogą być inne. Jednak Prawda i Rzeczywistość (którą właśnie ma
ta Prawda opisać, przekazać wyjaśnić) to dwie różne rzeczy.
Już w kontekstach językowych te pojęcia wyraźnie się różnią i
chyba nie ma sensu na siłę scalać je w jedno. Oto kilka po temu przykładów:
Rzeczywistość:
|
jest nieskończona w swoich przejawach -
wszystkich faktów dotyczących jednego ziarnka piasku nie pomieściłyby
żadne dostępne nośniki informacji... |
|
jest nieprzekazywalna z natury - bo jak można
przekazać w całości coś, co jest nieskończone w swoich
przejawach? |
|
stanowi splątanie - powiązanie wszystkiego ze
wszystkim - to jedność w której przysłowiowy ruch skrzydełek
motyla może objawić się w przyszłości powstaniem (lub nie)
tornada niszczącego setki domów. |
W opozycji do tego Idea Prawdy:
|
odnosi się do OPISU rzeczywistości, bo żaden z
kamień, wiatrak czy śledź nie jest w swoim jestestwie
"prawdziwy" ani "nieprawdziwy" - on po prostu
jest - takim jakim zaistniał i nie może być inny, bo takim właśnie
w tej chwili się stał we wszystkich aspektach swojego jestestwa.
Natomiast podział - Prawda - Fałsz pojawia się dopiero przy próbie
oddzielenia rzeczywistości od jej opisu - on odnosi się do zgodności,
prawidłowości opisu, a więc wymaga istnienia
przynajmniej dwóch różnych elementów - oprócz rzeczywistości,
także warstwy związanej z informacją. |
|
prawda, w celu przekazania informacji o
rzeczywistości, ogranicza aspekty rzeczywistości tak, aby
przynajmniej drobną część z nich komuś przekazać - np. w
formie słów, obrazów. Nie da się przekazać wszystkiego o
najmniejszym nawet elemencie rzeczywistości, bo trwałoby to nieskończenie
długo. |
|
dlatego każda realna prawda, każda prawda, którą
w istocie jesteśmy w stanie zakomunikować, jest z natury
niedoskonałym odbiciem Rzeczywistości bo ujmuje tylko jej część
i tylko w sposób dostosowany do kanału przekazu - czy to za pomocą
słów (różnie niestety przez różnych rozumianych), czy obrazów,
gestów i innych działań na zmysły. |
|
A poza tym prawda - swoim zaistnieniem - wykracza
poza samą rzeczywistość. Bo choć sposób w jaki przekazujemy
"prawdę" o rzeczywistości jakoś zniekształca i upośledza
przekaz faktów, to jednak z drugiej strony to upośledzenie jest
najczęściej jedyną metodą na przekazania czegokolwiek! Jest
aktem twórczego wyboru. Tylko dzięki pominięciu
informacji, których i tak nie potrafimy przetworzyć, jesteśmy w
stanie zwrócić uwagę na jakiś ważny aspekt - tak jak też
"zamazanie" treści obrazu impresjonistycznego powoduje
to, że widzimy piękno, które w pełni szczegółów by nam umknęło.
W pewnym sensie Prawda przez swoje zaistnienie staje się nowym
elementem tej rzeczywistości. |
Dlatego gdy (przyjmijmy, że w zgodzie z faktami) mówimy
o pogodzie: "pada", to pomijamy fakt temperatury, powietrza,
zanieczyszczenia, wahań ciśnienia, jego gradientu w zależności od
wysokości i odległości, kierunku zmian, zależności od ukształtowania
terenu, przemian chemicznych jakie wywołuje w powietrzu i glebie itd...
- mimo to cały czas przekazujemy prawdę podając ten wybrany
aspekt rzeczywistości, bo tylko wybierając mamy szansę
przekazać cokolwiek! - wszak całej, doskonałej wiedzy o
czymkolwiek nie da się ująć w żaden możliwy sposób.
Pełna zgodność przekazu z rzeczywistością jest fikcją.
I tak już jednak chyba będzie zawsze, że to co
ludzie przekazują sobie nawzajem (czyli właśnie owe
"prawdy") - zawsze będzie niepełne, niedoskonałe,
naznaczone osobowością tak tego który daną treść podaje, jak i
tego, który odbiera. Czasami myśli nadawcy i odbiorcy mogą okazać w
tak dużym stopniu zbieżne, że będziemy mówić o POROZUMIENIU, ale
czy nawet najlepsze porozumienie oznaczać może że przekazaliśmy
Prawdę w sposób absolutny?
A skoro nasza niedoskonałość przekazu jest faktem, to czy należałoby
zrezygnować w ogóle z używania słowa "prawda"?
- Chyba nie, bo po amputacji takiego terminu i tak, zamiast słowa
"prawda", coś należałoby stworzyć w to miejsce. Ja jestem
tylko przeciwny mówieniu o absolutnym charakterze prawdy - tylko
rzeczywistość jest absolutna, a każda prawda o tej rzeczywistości
jest już w jakimś stopniu subiektywna.
Tak wiem, teraz wielu powie, że to nie o to chodzi,
że Prawda dalej jest absolutna i "jedna", i znowu będą dążyć
do tych swoich wyobrażeń, w których Prawda jest samą Rzeczywistością.
Ale jeśli tak by miało być, to dla ludzi Prawdy nie było i nie będzie
nigdy - bo jaki ludzki umysł jest w stanie odebrać coś co jest (tak
jak Rzeczywistość) nieskończone?
Ale gdzie tu Bóg? - spytają niektórzy...
Wszak Chrystus powiedział: "jestem Drogą, Prawdą i Życiem".
Czy zatem mówienie o względności prawdy nie uwłacza Najwyższemu?
- odpowiedź na pytanie: co chciał powiedzieć Chrystus - jest dla większości
śmiertelników nie do zrozumienia. Jednak wydaje się być pewne, że
Chrystus nie mówił w tym momencie o "Prawdzie" jako o
standardowej kategorii logicznej, czy tym bardziej, wartości większej
od zera (tak najczęściej warunek "true" jest traktowany w
programowaniu). Ja osobiście odnosiłbym to Jego stwierdzenie do faktu,
że w całej nauce i życiu Zbawiciela nie ma nigdzie sprzeczności, a
wszystko co zostało powiedziane i zrobione ma swoje istotne,
niezbywalne miejsce.
Jednak nasze rozumienie tej czy innej idei niemal zawsze
wykaże niedoskonałości ludzkiego umysłu, więc lepiej chyba pokornie
zostawić sobie słowo "prawda" po staremu na określenie
sytuacji, w której doszliśmy do jakiegoś porozumienia i zrozumienia.
Dzięki temu słowo to będzie nam nazywać rzeczy, o których my biedni
szaraczkowie w ogóle mamy prawo mówić. A absolut i tak jest nam
niedostępny, bo niedoskonałości, które nas od tego absolutu
oddzielają lepiej jest pracowicie pokonywać nieustannym wysiłkiem
umysłu i ducha, niż forsowaniem specjalnych określeń dla pojęć, do
których i tak nie mamy dostępu...
Michał Dyszyński Warszawa sobota, 7 października
2002
Powiązane teksty w tej witrynie
Prawda
gatunku tekst autorstwa Adama Dyszyńskiego
O złudzeniu
absolutnej prawdy - autor Michał Dyszyński
O
znaczeniu małych błędów - autor Michał Dyszyński
|