Strona główna | Filozofia | Liryka | komentarze różne | Galeria | Informatyka | | O Fizykon.orgu |
||||||||||||
Dział komentarzy i recenzji Słowa kluczowe - Wiesław Babik Filozofia (w) fizyce - Jarosław Kukowski Komentarze o szkole i edukacji Komentarze związane z etyką i psychylogią
Filozofia
Blogi różne Dlaczego wolne oprogramowanie... Komentarze związane z etyką i psychologią Komentarze o szkole i edukacji
|
To jest strona w tej witrynie poświęcona różnemu
niestandardowemu myśleniu
Spis treściWstęp WstępSkąd się to w ogóle wzięło? Dość duża osób odwiedzających moją stronę podejrzewa mnie o zainteresowanie rozwojem umysłu i ducha, metodami niestandardowego rozumowania itp. Wynika to zarówno z listów do mnie emaliowanych, jak też analizy stringów do wyszukiwania podawanych podczas statystyk witryny. Ponieważ rzeczywiście myślenie, prawda i rozwój duchowy są moim
kucykiem, więc postanowiłem ostatecznie "pójść na całość"
i wrzucić na łącza sieciowe parę rzeczy należących do mojego
osobistego intelektualnego hardcore. Wiem, że czasami będzie to
zahaczać o szarlatanerię, może grafomanię i może z resztą czasami
takie będzie. Jednak jest to zgodne z wyznawaną przeze mnie podstawową
zasadą rozwoju umysłu i ducha - z postulatem odwagi w
podejmowaniu wyzwań intelektualnych. Bez tej odwagi nie będzie
rozwoju, choć ceną za nią płaconą są błędy. Tak więc na odwieczny dylemat: bać się i z tego strachu nic nie robić, czy może nie bać się i podejmować ryzykowne wyzwania intelektualne, ja (na swój prywatny użytek) - odpowiadam: bać się, ale podejmować wyzwania intelektualne.
No i teraz dotykamy problemu: A co do autorytetów, to mam jeszcze jedną refleksję. Dla mnie 99% form autorytaryzmu w myśleniu jest tylko zaawansowaną formą kłamstwa. Bo kłamstwem względem siebie samego jest przyjmowanie, że się rozumie coś czego się nie rozumie, że się uważa coś za prawdę tylko dlatego, że ktoś "ważny" coś na ten temat powiedział. I całe rzesze ludzi, w imię autorytetu, chociaż często w głębi duszy myślą się inaczej (lub - co gorsza - nie myślą na ten temat wcale!), udają, że przyjęli do świadomości coś, co do tejże świadomości drogi wcale nie znalazło. I wcale nie ma znaczenia czy ktoś rzeczywiście popełnia błąd w
myśleniu, czy może ma rację. Po prostu - człowiek ma prawo (i obowiązek!!!)
być szczerym i uczciwym w stosunku do siebie, ma prawo przyznać się
przed sobą do tego co myśli. Bo jeśli ma rację w swoich
przekonaniach, ale to zakłamie, to straci szansę na korzystanie z owoców
prawdy, do której doszedł. Jeśli zaś nie ma racji w swoich poglądach,
to zakłamanie tego faktu spowoduje, że zaniknie świadomość różnicy
między tym co mówią inni, a jego poglądami i w efekcie taki człowiek
nigdy naprawdę nie zawróci z błędnej drogi - zamiast autentycznej
naprawy swojego myślenia zadowoli się samą deklaracją zgodności z
uznaną wiedzą. Czczą deklaracją. Dlatego zakłamywanie zawsze zamyka
drogę do jakiegokolwiek rozwoju umysłu, jest wyłącznie produkowaniem
chaosu, sprzeczności i usypianiem ducha. Cóż, zatem bójcie się ci, którzy pod pretekstem pokory zrezygnowaliście z dążenia do prawdy (tym bardziej, że macie stawać się "doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w Niebie", a trudno to osiągnąć ograniczając się do adoracji niezrozumiałych słów i pojęć). Tak więc uzbrojony w świadomość, że wolno nam myśleć, stawiać pytania, rozwijać, będę stawiał dziwne problemy, które mnie samego gnębią. Proszę potraktować wszystkie poniższe myśli jako OSOBISTE!!! Proszę też o nie przypisywanie mi jakiejkolwiek ambicji bycia autorytetem, osobnikiem wymądrzalskim itp. To co piszę jest MOIM POGLĄDEM. Może też pewnego rodzaju artystyczną wizją wewnętrznego świata prywatnej filozofii. I tak samo się cieszę z tego, że ktoś się ze mną zgadza, albo i nie zgadza - bo celem jest sama droga intelektualna, ciągły wzrost w kierunku większej harmonii ducha i umysłu. "Racja" zaś - jest tylko ułudą...
|
|||||||||||
|
||||||||||||
Impresje na temat prawdyCzy istnieje prawda?To heretyckie pytanie jest pewnego rodzaju wstępem do bardzo dziwacznych dociekań związanych z owym niesamowitym słowem. Faktem jest, że słowo "prawda" jest używane w różnych kontekstach. Tutaj kontekst ten najbliższy jest chyba pojęciu używanym często w połączeniu ze słowem "absolutna". Inaczej mówiąc zadaję tu też pytanie: "czy istnieje prawda absolutna? (więcej na ten temat napisałem w eseju O złudzeniu absolutnej prawdy)". I może od razu pierwsza zgrubna odpowiedź: Według mnie powiedzenie, że prawda istnieje może okazać się bzdurą podobnego rodzaju, jak stwierdzenie, że nie istnieje. Dlaczego tak jest? - bo samo słowo "istnieje" jest niedookreślone. Np. na pytanie "Czy istnieją krasnoludki?" można dać dwie równie dobre odpowiedzi: "TAK - istnieją w baśniach i podaniach ludowych", lub "NIE - jak do tej pory nie natrafiono na dowody materialne istnienia żywych, dojrzałych istot zbliżonych wyglądem do człowieka o wymiarach mniejszych niż kilkadziesiąt centymetrów". Określanie jednych niejasnych słów za pomocą innych słów (też przecież niejasnych), choć może nieco pomaga rozwinąć się wyobraźnię, to najczęściej jednak nie spełnia rygoru jednoznaczności. Poza tym samo słowo "prawda" tez nie ma ścisłej definicji. Ale o tym dalej... Problem definicji prawdyInnym problemem związanym z pytaniem tytułowym jest fakt, że
nikt nie wie CO to jest prawda. Klasyczna definicja prawdy głosząca,
że "Prawda jest to zgodność z rzeczywistością" jest przysłowiowym
"masłem maślanym", bo gdyby ktoś spytał: co to jest
"zgodność"? - to usłyszałby zapewne, że zgodność
zachodzi wtedy, gdy coś jest tożsame, wystarczająco podobne, zgodne z
czymś tam..., czyli po prostu prawdziwe. Tak więc znowu wracamy
do punktu startowego. :(
Teologowie chrześcijańscy (ale nie tylko chrześcijańscy) lubią z kolei prawdę utożsamiać z Bogiem (w końcu Jezus powiedział, że jest "drogą, prawdą i życiem"). Jednak takie ścisłe przyporządkowanie Prawda - Bóg oznacza w istocie usunięcie z języka słowa "prawda" w jego dawnym znaczeniu. Bo teraz miałoby być Prawda = Bóg i kropka. Ponieważ zaś tam gdzie pojawia się Bóg, sprawa robi się BARDZO POWAŻNA (!!!), więc zgoda na taką językową tożsamość ostatecznie wyeliminowałaby dogmatycznie słowo "prawda" z języka. Bo jak tu użyć tego słowa w zestawieniu "prawdą jest, że żona Kowalskiego zdradza go w każdy wtorek z sąsiadem..." - To co? - to może sam Bóg przykłada swoje ręce do owej zdrady małżeńskiej? Jak widać prędzej czy później religijna gorliwość usunęłaby słowo "prawda" w jego dotychczasowym znaczeniu. Zważywszy zaś na fakt, że na określenie Boga i tak mamy już dobre słowa, to tworzenie jeszcze jednego zamiennika nie ma specjalnego sensu. W ten sposób stracimy tylko pierwotne znaczenie "prawdy", które przynajmniej trochę prowadzi nas w kierunku nowych obszarów rozumienia. Jeśli zaś chodzi o stwierdzenie Jezusa, to lepiej byłoby po prostu nieco pokontemplować symboliczną wersję tego zdania, niż gmerać z jego powodu przy języku. Tak więc nie bardzo wiemy co to jest prawda, jednak gdzieś w środku przeczuwamy "o co chodzi". Czujemy, że idea Prawdy zawiera pewne przekonanie, że to co rozumiemy, widzimy da się (przynajmniej częściowo) sensownie odnieść do rzeczywistości, pozwala zrozumieć "jak się rzeczy mają", lub połączyć w całość, znaleźć zależności, a przede wszystkim przekazać dalej (komuś innemu lub samemu sobie do dalszych rozważań i wniosków). W istocie, w idei prawdy zawiera się przekonanie, że umysł (czy inny ośrodek przetwarzający informacje) jest wystarczająco doskonały, aby uchwycić istotny sens tego co do niego dociera i zamienić to na jakieś słowa, obrazy, czy inne formy przekazu. Jednak granice pojęcia prawdy są dość niejasne. Zapewne większość
filozofów starej daty, będzie starała się ją związać z umysłem.
Oczywiście umysłem człowieka. To jest jednak ograniczenie i chyba
niekoniecznie trzeba to ograniczenie ustanawiać. Prawda w informatyce jest traktowana jako przeciwieństwo fałszu - jest to typowa wartość zero-jedynkowa. W informatyce takie ujęcie ma sens. Jednak informatyczna "prawda" rozumiana jako ustawienie bitu jest zupełnie innym pojęciem niż prawda w filozofii, czy w języku potocznym. W języku ludzi prawda jest stopniowalna - prognoza pogody może być prawdziwa w 100%, albo tylko w 80%. Ale również w tym drugim przypadku bylibyśmy skłoni tę prognozę uznać za "prawdziwą". Prawda "zerojedynkowa" procentów różnych od 100 i 0 nie rozróżnia. To wszystko skłania do wniosku, że pojęcie Prawdy wyłania się jakby z chaosu możliwych działań, zastosowań, sposobów opisywania i świata i przekształcania informacji. Że trudno jest postawić jednoznaczną granicę, gdzie się ono zaczyna (niby można, tylko po co? - skoro takie ograniczenie niczemu sensownemu zapewne nie posłuży?) Tyle długiego wstępu. Więc teraz zajmę się wreszcie trochę dokładniej tym czym jest / nie jest prawda. Kilka myślo-twierdzeń na temat prawdy |
||||||||||||
Myśl 1:
Niektórzy (chyba nawet większość ludzi) prawdę utożsamiają
z rzeczywistością. Uważam, że jest to niefortunne podejście do
sprawy . Dla mnie wydaje się oczywiste, że prawda sama rzeczywistością
nie jest.
Patrząc od strony nauki - nawet najprostszy atom (atom wodoru) jest ciągle zagadką dla naukowców - wciąż niezgłębiony do końca, wciąż nieuchwytny. A atomów są biliony bilionów. Różnych, w różnych wzajemnych odległościach, konfiguracjach, zależnościach. Dlatego pojęcie prawdy nakazujące zgodność z rzeczywistością na poziomie tożsamości jest utopią. A zgodność niepełna? Wniosek jest jeden - jeśli "prawda" miałaby być traktowana po prostu jako rzeczywistość, to każda wypowiedź staje się Z ZASADY NIEPRAWDZIWA, bo nie przekazała nam rzeczywistości, tylko jakiś drobny jej sapekt.. W konsekwencji byłoby więc kompletnie nieużyteczne i należałoby je usunąć z ludzkiego języka jako zbędną utopię.
|
Dygresja 1: - według mnie wiele przemawia za uogólnieniem pojęcia
prawdy tak, aby oderwać je od koniecznego związku z umysłem człowieka. Komputery przetwarzają informacje i często "oczekują", że dane będą miały taką, a nie inną postać, takie a nie inne wartości. Jeśli te zasady zostaną pogwałcone, to w bardzo dużej klasie przypadków program się wiesza i w ogóle przestaje przetwarzać cokolwiek. Tak więc pewna adekwatność w stosunku do danych może być uznana za komputerową wersję idei prawdy. |
|||||||||||
Tu (nieuchronnie, jeśli zaakceptowaliśmy poprzednie wywody) dochodzimy do myśli 2 |
||||||||||||
Myśl 2:
Z doświadczenia wiemy, że jednak coś sobie komunikujemy i czasami
uważamy, że to coś jest "prawdziwe" lub nie. Ale musimy się
pogodzić, że prawda przekazuje wyłącznie pewien aspekt
rzeczywistości - nasze spojrzenie, punkt widzenia, ujęcie pod
jakimś tam kątem. Przekazujemy wybrany, z jakiegoś tam powodu nas interesujący, aspekt rzeczywistości, jako że przekazanie samej, lub całej rzeczywistości jest (jak to już wyżej wyjaśniano) całkowicie nierealne.
Tu w sposób konieczny dochodzimy do myśli 3. |
Dygresja 2: |
|||||||||||
Myśl 3:
Tzn. by powyższe stwierdzenie o liściach nie zaprowadziło nas na manowce, musimy dodatkowo założyć m.in. że: myślimy o najbardziej spotykanych liściach, że zieleń jest pewną średnią z odczuwania tego koloru przez ludzi (np. odrzucamy wady wzroku), że chodzi o prawdziwe roślinne liście, a nie ich niektóre artystyczne odpowiedniki itp. Te warunki można by konkretyzować dalej, ale nie chodzi tu ilość, lecz stwierdzenie jakości: Przy komunikowaniu czegokolwiek wraz z przekazywanym tekstem informacji dołączamy ogromną ilość założeń dodatkowych - proponujemy pewien system rozumienia (interpretowania) tej informacji. Jeszcze innym określeniem dla owej myśli, jest to, że każdy przekaz informacji (prawdziwy, lub nie), aby w ogóle coś przekazywał, musi akceptować pewien minimalny zestaw reguł - pewną konwencję. Bez systemu interpretacji (protokołu informacyjnego), informacja przestaje komunikować cokolwiek, przestaje być informacją. To albo dźwięk jakiegoś słowa, zygzak na papierze, obraz nic nie wnoszący do umysłu (czy też ogólnie odbiorcy analizującego dane, jeśli miałby nim być np. komputer). O tym fakcie ludzie najczęściej zapominają. Każdy z nas myśli subiektywnie (bo ma tylko SWÓJ mózg), ale jednocześnie jakże powszechnym jest przekonanie ludzi coś komunikujących, że to "jego" prawda jest tą "prawdą prawdziwą". Prawdy innych osób zazwyczaj traktują jako mniej wartościowe. Jednocześnie duża część osób w ogóle nie ma ochoty brać pod uwagę możliwości rozumienia tych samych faktów na inny sposób. Interpretacja to w pewnych ujęciach także język w jakim następuje przekazywanie myśli. Mówiąc "jutro będzie padało", przekazujemy prawdę tylko wtedy, gdy ktoś te słowa jest w stanie przełożyć na wizję wody lecącej z nieba. Ale także pojawia nam się myśl 4: |
||||||||||||
Myśl 4:
Prawdziwych z potocznego punktu widzenia aspektów dowolnej sprawy jest najczęściej nieskończenie wiele. Dlatego obiegowe stwierdzenie górnolotnej grafomanii w stylu "prawda jest jedna" nie oznacza według mnie nic sensownego. Przykład: mamy fakt - Kasia dostała w szkole dwójkę. Prawda w stylu "wszystko na raz" byłaby nie strawna dla żadnego
odbiorcy - a więc nie byłaby żadną prawdą (nic by nie komunikowała).
Z resztą jedynym sposobem jej przekazania byłoby wręczenie
odbiorcy... całego świata. Wręczenie mu go z poleceniem: Tylko odbiorca miałby prawo zapytać: Wybór odnosi się do wielu elementów przekazu (wielu składników Prawdy):
To skłania do sformułowania tezy na sposób myśli 5... |
Dygresja 3: Bo nie ma w nas predefiniowanego rozumienia prawdy
naukowej (ani jakiejkolwiek innej). Z resztą, czy ową "prawdę"
naukowców mamy uznać za ostateczną? |
|||||||||||
Myśl 5:
Problem został nieco naświetlony w myśli 3 (tej, że prawda wymaga interpretacji). Tutaj chciałbym podkreślić jednak pewien nowy fakt - aby prawdę zakomunikować, trzeba jakby wejść na falę odbiorcy, posłużyć się jego systemem pojęć. Trzeba chociażby posługiwać się tym samym językiem, czasami zrozumieć sposoby myślenia, strukturę informacji odbiorcy. Najlepiej widoczne jest to w informatyce - jeśli jakiś program potrafi wczytać strukturę pliku graficznego bmp, a nie odczytuje plików jpg, to wrzucenie mu na wejście tego nieodpowiedniego pliku, spowoduje niemożliwość odczytu zapisanej informacji. Fakt, że adresat naszej prawdy może nie umieć odczytać informacji w podawanej formie jest często niedoceniany. Tymczasem - prawda oderwana od swojego adresata w ogóle nie jest żadną prawdą. |
||||||||||||
Przykład 1: To pokazuje ten ważny aspekt prawdy, który pozwolę sobie jeszcze raz przytoczyć: Prawda ma sens wyłącznie w obrębie systemu komunikacji z jej odbiorcą. Ponieważ możliwych do wymyślenia języków jest nieskończenie wiele, więc np. bez sensu jest stwierdzenie, że coś zakomunikowane przez mister Napoleona z zakładu dla obłąkanych w jego jednoosobowym indywidualnym języku jest prawdą - choć może on sam tę "prawdę" rozumie. Dopóki ktoś nie umie się skomunikować z otoczeniem, dopóki nie
znajdzie się na "wspólnej fali", dopóty jedyne co posiada,
to wrażenia tworzące się w jego umyśle - być może bardzo mądre,
ale być może i bez sensu (nie ma nawet sposobu na ustalenie tego
faktu). Dopiero dostosowanie się do jakichś reguł komunikacji (choćby
nawet dość umownych i zmieniających się, ale obowiązkowo jednak w
jakiś sposób czytelnych dla obu stron) tworzy przestrzeń do przekazu
prawdy. Powyższe oznacza jednocześnie, że dla dowolnej istoty istnieją prawdy absolutnie dla niej niedostępne z racji odmienności komunikacyjnej, czyli braku przygotowania do odbioru tejże prawdy. I tak jak idei teorii względności Einsteina nie da się przekazać szympansowi, czy piękna symfonii Brahma komuś głuchemu od urodzenia, tak właściwie każda prawda ma tylko pewien określony krąg odbiorców, którzy są w stanie ją przyjąć. Część z nich będzie nawet musiała naprawdę dużo popracować, zanim ową prawdę zrozumieją. Bo każdy jest "jaki jest" i już.
|
Tradycyjne podejście do kwestii prawdy opiera się
na rozróżnieniu pojęcia i rzeczywistości, które te
pojęcia opisują. Moim zdaniem, jest w tym wszystkim za dużo tego optymizmu. - po pierwsze - człowiek tworzy sobie pojęcia na
podstawie tego co widzi i czuje. A widzi i czuje - stosunkowo niewiele
(jakiś tam niewielki zakres fal, ograniczone rozmiary przedmiotów, ma
dostosowane do typowych zadań związanych z bezpośrednim przetrwaniem
- zmysły). Przyrząd fizyczne są w stanie odebrać znacznie więcej
cech świata materialnego. Jednak człowiek, choć tak bardzo
ograniczony, roi sobie, że widzi "prawdę"... Czymże więc są owe "pojęcia"? |
|||||||||||
Teraz pozwolę sobie sformułować moją osobistą, trochę nieporadną, definicję prawdy. Pewnie jest ona niewiele lepsza niż poprzednie, ale ja mam nadzieję, że pod pewnymi względami trochę jednak coś wnosi do sprawy. | ||||||||||||
Definicja prawdy wg autoraPrawda - jest to idea sposobu prowadzenia komunikacji pomiędzy źródłem informacji, a adresatem, postulująca budowanie u adresata prawidłowego postrzegania jakiegoś aspektu rzeczywistości. Ta definicja osłabia wymagania dotyczące prawdy dzięki zastąpieniu klasycznego słowa "zgodność" na "prawidłowe postrzeganie". Jest to wyraźne osłabienie wymagań. Uwzględnia ono jednak spostrzeżenie, że pełnej zgodności nie da się osiągnąć; a jedynie można budować w odbiorcy jakieś elementy przybliżające mu to co przekazujemy. Dodatkowo słowo "rzeczywistość" zamieniam na "aspekt rzeczywistości", bo cała rzeczywistość jest nieprzekazywalna. Użyte słowo "harmonia" ma zasugerować jeszcze jedną rzecz - że sama prawda - rozumiana jako przekaz, tez musi się dostosowywać do odbiorcy. Bez tego dostosowania nie ma ona sensu. Określenie "prawidłowe postrzeganie" samo w sobie nie jest w pełni określone. Użyłem go, bo nie znalazłem innego. Bo nie wiedziałem jak przekazać tę myśl, iż w wyniku przekazu prawdy odbiorca ma coś lepiej zrozumieć, lepiej sobie wyobrazić - ogólnie jest jeog wizja świata ma się dzięki temu uzupełnić, poprawić, uporządkować. Pewnego rodzaju kwintesencją powyższej definicji prawdy jest stwierdzenie: Prawdą jest to, co buduje w odbiorcy prawidłowe reakcje na bodźce rzeczywistości. Jeśli więc na pytanie o pogodę odpowiedzieliśmy: "leje porządnie i nie zanosi się na rozjaśnienie" i osobnik zareaguje, sięgnięciem po parasol przed wyjściem na dwór, to znaczy, że przekazaliśmy prawidłowo ideę stanu pogodowego. Gdybyśmy komuś mało oblatanemu wyrazili tę prawdę np. w sposób: "w powietrzu jest aktualnie duża ilość cząsteczek łączących atom tlen z dwoma atomami wodoru... " (co "teoretycznie mogłoby oznaczać to samo, choć w innym "języku"), to prawdopodobnie osobnik ten (zakładamy, że żadna inna informacja na ów temat nie jest dostępna, a chemia jest naszemu odbiorcy nauką obcą) nie weźmie parasola. W takim razie nie doszło do przekazu prawdy. Nie doszło, bo nie nastąpił skutek w postaci wytworzenia jakiejś sensownej wiedzy o sytuacji. W wstępie do tego artykułu napisałem, że definiowanie pojęć polega na przekazywaniu słów - jedno nieznane pojęcie jest podmieniane przez jego "określenie", czyli zestaw innych słów - zastępników. Ale przecież nie mamy idealnego, pewnego punktu startowego, nie mamy wyjściowego zestawu pojęć identycznie rozumianego przez wszystkich ludzi i do tego słów zawsze w ten sam sposób interpretowalnych. Dlatego ułudą jest myśl, że przekazujemy w słowach "prawdę" rozumianą jako jasne odwzorowanie rzeczywistości na słowa. Tak naprawdę to jedynie wciąż opisujemy to co chcemy przekazać, wciąż malujemy intelektualne obrazy (impresje) na omawiane tematy. I nie mamy gwarancji, że ktoś te obrazy odczyta zgodnie z naszymi zamierzeniami. Definicja wyżej opisana (w pierwszym sformułowaniu) ma swoje
oczywiste wady - w szczególności jest w dużym stopniu nieokreślona.
Ale to jest nieuniknione, bo słowa, którymi się operuje są
dostosowane do ogólnych zastosowań, a nie do idealnego oddania idei
prawdy.
Może więc trochę ta definicja omija ze dwie rafy typowego błędnego
rozumienia, choć ciągle nie wyjaśnia wszystkiego (i oczywiście rodzi
nowe pytania). Konstrukcja prawdyAby powyższe rozważania jeszcze uściślić i wyjaśnić dodatkowo, postaram się podać tu swego rodzaju konstrukcję prawdy. Konstrukcję, czyli pewnego rodzaju przepis, który różnicuje prawdę, od czegoś co prawdą nazywać nie należy. Istotą tej konstrukcji jest:
Sformułowanie konstrukcjiOtóż załóżmy, że istnieje jakaś Sytuacja, której
pewien Element ma wpływ na zachowanie Odbiorcy Dokonującego
Wyboru. Załóżmy też, że istnieje Kryterium pozwalające
odróżnić wybory korzystniejsze, od wyborów mniej korzystnych. Oczywiście nie zawsze da się stwierdzić bezspornie, czy dany bilans wyborów jest korzystny, czy nie, jednak opierając się nawet tylko na szacunkach, najczęściej da się w jakiś sposób to ustalić (jeśli się nie da, to trudno - wszak prawdziwość nie zawsze musi być określalna). Niekiedy ustalenie prawdy może tu dokonać się dopiero po jakimś czasie. czasami w oparciu o statystykę wyborów. Przykłady
Chciałbym zwrócić tu uwagę na fakt, że ta konstrukcja prawdy jest w pewnej opozycji do ujęcia wiążącego prawdę z językiem. Wg mnie język nie powinien decydować w ustalaniu prawdziwości. Wynika to z trzech okoliczności:
Skupienie się na efekcie końcowym przekazu, a nie metodach przekazu omija owe problemy związane z językiem. Zakończenie, uzupełnienie i podsumowanie rozważań na temat mechanizmu określania prawdyW tych dość krótkich rozważaniach (krótkich przynajmniej w
odniesieniu do tego, co miałbym jeszcze do przekazania na ten temat)
starałem się przedstawić moją prywatną wizję na temat pojęcia
prawdy. Tworzyła się on a w mojej głowie przez dwadzieścia parę
lat (i z resztą tworzy się i przekształca nadal). Punktem wyjścia do
niej było spostrzeżenie, że klasyczne ujęcia tych zagadnień w dużym
stopniu prowadzą do sprzeczności. Owa dynamiczna wizja prawdy - uwzględnia w znacznie większym
stopniu fakt rozwoju człowieka, nieokreśloności naszych wyobrażeń i
koncepcji. Wprowadza koncepcję prawdy której ciągle się uczymy, której
każda kolejna wersja zawsze może być zastąpiona przez nową (często
lepszą), choć też tymczasową. Ta prawda cały czas się tworzy
- w nas, w przetwarzających umysłach. Każdego dnia, miesiąca inaczej
rozumiemy takie pojęcia jak: miłość, dobro, porozumienie, zło,
niechęć, wrogość. Uczymy się ich w kolejnych wcieleniach, szczegółach,
wzrastamy wewnętrznie tak jak one ukazują nam się coraz pełniej. Bo nawet naiwne rozumienie świata przez 2 letnie dziecko jest też
jakąś prawdą, jakimś ujęciem tego co owo dziecko widzi. Mało tego
- tak ograniczona dziecięca "prawda" o świecie jest
najlepsza z możliwych, bo możliwa do zastosowania przez to
dziecko. A dotyczy to nawet najmniejszego drobiazgu z naszego życia. Dlatego, kto chciałby do prawdy się zbliżyć, musi uzbroić się w
cierpliwość i opanowanie, aby nie łączyć spraw zbyt
pochopnie (by najpierw trzeba ujrzeć pewne ich powiązania), bo
później więcej wysiłku zajmie oddzielenie ich w swoim umyśle. Nie
ma innego wyjścia, jak powoli, z mozołem odrywać się od złudnego
dziedzictwa prostych uczuć i zmysłów. Kto te narzędzia intelektualno
- uczuciowe w sobie ma, ten jest w stanie pojąć pewne sprawy i nawiązać
kontakt z innym człowiekiem, który też je rozumie. Kto tej pracy
tworzenia narzędzi nie wykonał, pozostanie przy pierwotnej organizacji
wrażeń. A zaprezentowana wyżej definicja?... Inne spojrzenie na sprawę - prawda uniwersalnaTo jest swego rodzaju uzupełnienie postscriptum do powyższych rozważań. Chciałbym tu naświetlić jeszcze jeden kierunek poszukiwań sensownych ujęć dla terminu "prawda". Przy okazji dla tego ujęcia chciałbym dookreślić termin, który zamierzam zaadoptować do celu tej części rozważań - będzie to "prawda uniwersalna". Na wstępie odżegnałem się od określenia "prawda absolutna", bo uważam, że jego używanie sugeruje dla umysłu błędną ścieżkę. "Prawda uniwersalna" miałaby przejąć część "zadań" tamtego - niechcianego - pojęcia, ale w inny już sposób. Przez "prawdę uniwersalną" rozumiem po prostu sumę wszystkich możliwych sensownych ujęć rzeczywistości. Jest to więc jakby dodanie do siebie wszystkich prawd jednostkowych i wybudowanie z nich nieskończonej "bliblioteki" ich ujęć. Byłby to termin najbliższy rozumieniu "boskiej" prawdy, prawdy pełnej. Ale wciąż nie użyję tu słowa "absolutnej", bo wg mnie w owej skarbnicy prawd będą koegzystować ujęcia przeciwstawne pod wieloma względami i dopiero ich wielość daje pełny obraz rzeczywistości. Słowo "absolutny" zbyt kojarzy mi się tu z "jeden jedyny", sugerując rezygnację z wielowariantowości, i dlatego nie chcę go tu stosować. Myślę, że wspomnienie o tak skonstruowanym pojęciu jak (powyższa) "prawda uniwersalna" zapełnia pewną lukę związaną z oczekiwaniami wielu ludzi, używających terminu "prawda" jak swoistego symbolu tego wszystkiego co prawidłowe i słuszne. Warto tu wspomnieć jednak, że owa prawda uniwersalna jest w swoistej opozycji do pojęcia "wiedzy" - czyli ugruntowanego systemu opisującego fakty i ujęcia rzeczywistości. Wiedza jest zawsze niepełna, jednostkowa, podczas gdy prawda uniwersalna pokrywa nie tylko zakres wszystkich możliwych "wiedz", ale i to co wiedzą nigdy nie będzie. W tym ujęciu prawda jest tu więc swoistą przestrzenią dla każdej wiedzy. Warto jednak zwrócić uwagę, że prawda jest tu wysoce "bezosobowa", "ogólnikowa" , bo właśnie nie może sobie "pozwolić" na utracenie choćby najdrobniejszego skrawka rozumienia - nawet jeśli ten skrawek był sprzeczny z innymi ujęciami. Prawda w religiiNa koniec chciałem się ponownie odnieść do przywoływanego już wcześniej znanego cytatu z Biblii, w którym Jezus mówi, że "jestem drogą, prawdą i życiem". To zdanie, odniesione do tradycyjnej (językowej) koncepcji prawdy wydaje się zupełnie bez sensu. W końcu co miałby człowiek (czy nawet Człowiek-Bóg) do tożsamości z pojęciem?... Znacznie lepiej interpretuje się ów cytat w kontekście prawdy rozumianej jako "idea wzrastania w rozumieniu świata" - co jest bliskie opisywanemu tu znaczeniu "prawdy". Po prostu w ujęciu religijnym wiara, oparcie się na wartościach uniwersalnych, wyższych jest traktowana jako narzędzie do lepszego zrozumienia miejsca i odniesień nas względem innych ludzi i całej otaczającej rzeczywistości. Czyli, efektem uwierzenia w Jezusa miałoby być naprawienie naszego patrzenia i rozumienia świata. Podobne w witrynie fizykon.orgIstotnym uzupełnieniem tych dywagacji jest rozdział o ideach fizyki kwantowej: Fizyka kwantowa dla psychologów. Prawda gatunkui tekst autorstwa Adamy Dyszyńskiego O złudzeniu absolutnej prawdy - autor Michał Dyszyński O znaczeniu małych błędów - autor Michał Dyszyński
|