Żyjemy w PRZESTRZENI. Naszą wolność
odczuwamy jako otwartą przestrzeń
- do życia
- do pragnień...
Bez przestrzeni (także w duchowym sensie) nie ma nic, bo wszystko
gdzieś jest jakoś UMIEJSCOWIONE. Nawet nasze miłości i cierpienia
siedzą w nas "gdzieś" - w konfiguracji oczekiwań, pragnień,
rozczarowań. |
|
Gdy
mamy już przestrzeń, to w tej przestrzeni może pojawić się COŚ.
Czasem coś ważnego, czasem mniej. Bo dość trudno jest ocenić
rzeczywistą ważność COSIÓW. Ważność ta jest maskowana przez sam
fakt obecności przestrzeni.
Im bardziej pusta jest przestrzeń, tym bardziej COŚ będzie widoczne -
nawet jeśli w innym otoczeniu byłoby to nieznaczące, wręcz niezauważalne.
|
.
....
.
.
.
.
.
. |
Tu w tym zdaniu, nad literami "i" są
kropki. Jednak mało kto o tym pamięta, mało kto je zauważa.
Jednak, gdyby spytać się kogoś co zauważa w niebieskim prostokącie
obok, zapewne odpowie - kropkę. |
.
|
Bo widzimy rzeczy przez przestrzeń, w której są.
Nasze postrzeganie jest względem przestrzeni i tylko tak jesteśmy w
stanie cokolwiek powołać do istnienia w naszej świadomości. Pusta
przestrzeń z czymś malutkim pośrodku ginie wobec faktu, że tam
znajduje się owo "coś". A przecież w rzeczywistości to właśnie
przestrzeń dominuje, bo jest jej najwięcej... |
|
Całkowicie
pusta przestrzeń byłaby wiezieniem. Wiezieniem niemal tak
samo (albo jeszcze bardziej) strasznym, niż zamknięcie w małej
celi. Wyobraźmy sobie siebie na samym środku bezkresnego
zamarzniętego jeziora, albo w kajaku gdzieś na środku oceanu -
można podążać wszędzie - wszędzie będzie tak samo jak
poprzednio. Bo przestrzeń - wolność do wszystkiego - jest właściwie
wolnością do niczego, czyli zaprzeczeniem rzeczywistej wolności.
Dlatego, nawet jeśli nie groziłaby nam żadna krzywda ze
strony żywiołu, czy brak pożywienia, to sama nieskończona możliwość
przemieszczania się w tak samo podobne jak to poprzednie miejsce,
byłaby przerażająca.
|
Tak jak absolutna wolność
robienia wszystkiego bez ograniczeń byłaby
piekłem.
|
Dlatego, że brak
ograniczeń jest dla nas niemal dokładnie takim samym ograniczeniem
jak nadmiar granic i brak przestrzeni. |
Jednocześnie nawet
najmniejszą przestrzeń można subiektywnie powiększyć, zmniejszając
wszystko w jej środku (może trzeba nawet "zmniejszyć"
samego siebie?...). W ten sposób zagęszczona przestrzeń zostawi więcej
miejsca na inne rzeczy.
Tak można by zdobyć umiejętność psychicznego "powiększania"
swojego świata.
Bo to byłby wielki zysk - odnaleźć nowe bogactwo i głębię w
tym, co już nam się znudziło i wydaje się być wyeksploatowane. To
przestrzeń zdobyta darmo - mocą własnego wyboru i umysłu, bez
walki ze światem, lecz dzięki poszukiwaniu w sobie nowych możliwości
postrzegania. |
Najlepiej czujemy się, gdy przestrzeń i granice są w jakimś
stopniu wymieszane. Gdy granice tworzą nam małe podprzestrzenie życiowe,
w których czujemy się swojsko i pomiędzy którymi możemy się
przemieszczać. I gdy istnieją różnice. To dopiero jest
rzeczywista "przestrzeń" naszego życia.
Tak - dopiero wybór, różnica jest
prawdziwą przestrzenią. Przestrzeń dla nas zamknięta, choć
teoretycznie istniejąca, subiektywnie znika.
|
Przestrzeń jest nam potrzebna, bo pragniemy zdobywać, podążać.
Nie tylko my - ludzie. Także psy i inne zwierzęta lubią jeździć
samochodami, "pochłaniając" tak przestrzeń.
I w istocie naszą przestrzenią jest prawo do twórczych zmian
- do rozwoju.
|
\|/
/ \
/ -+-\
____/_____\____
\ -+- /
\ /
\ /
/|\ |
Dla matematyka
przestrzeń jest po prostu zbiorem możliwości.
Najprostsza przestrzeń dyskretna - to tylko dwie możliwości,
przestrzeń kontinuum, to przestrzeń nieskończonych możliwości zagęszczania
- gdzie każda podprzestrzeń jest tak samo bogata, jak większa
przestrzeń, która ją zawiera.
W innym sensie, dla matematyka przestrzeń jest procedurą - tam
gdzie istnieją operacje rozróżniające jedne stany od drugich, tam już
powstaje przestrzeń. |
I tyle na razie. |