Komentarzyk

Mieliśmy bardzo ciekawe wybory do parlamentu. Po raz pierwszy w pokomunistycznej Polsce nastąpiło tak wyraźne starcie różnych wizji rozwoju kraju i chyba też różnych wizji świata. Dla mnie jednak te wybory były przede wszystkim starciem możliwości ZAUFANIA ludziom, którzy coś tam obiecują, na coś się deklarują. Bo dawno już przestałem ufać "programom" wyborczym. W końcu jakoś zawsze tak było, że po wyborach programy były odstawiane na półkę, a wszystko działo się po staremu.

I dlatego też ów bój wyborczy PO kontra PiS (oprócz oczywistej walki o władzę pomiędzy dwoma partiami) widzę przede wszystkim pretekst do zastanowienia się jak ja i moi bliscy identyfikujemy się względem różnych wizji tego co dobre, a co złe. Jednak, bez względu na wynik wyborów, na te kilka podstawowych pytań wciąż nie widać oczywistych odpowiedzi:

Czy ważniejsze jest uczynienie zadość sprawiedliwości i rozliczenie tych, którzy nie dając społeczeństwu żadnych istotnych wartości weszli w posiadanie wielkich dóbr materialnych? ...czy też może ważniejsze jest uznanie racji pragmatycznych - że pewnie i tak nie uda nam się pokonać uporu ludzi dążących za wszelkimi środkami i za wszelką cenę do finansowego sukcesu, a więc nie ma sensu walczyć o bolesne rozliczenia?
Czy święte wartości narodowe, religijne powinny być elementem przetargu politycznego, czy może używając ich w ten sposób brukamy pamięć tych, co za Ojczyznę oddali swoje życie?...
Czy należy stosować aparat przymusu państwowego do wyrównywania niesprawiedliwości tego świata? - poprawy gorszych warunków startu ludzi z różnych środowisk, ludzi o różnych predyspozycjach, możliwościach, umiejętnościach motywowania się. A może naturalna zwierzęca drapieżność, zdanie się na prawo silniejszego, a w konsekwencji odsunięcie na margines wszystkich tych, którym się nie wiedzie, jest bardziej właściwym kierunkiem rozwoju ludzkości? Może nie należy sprzeciwiać się bezwzględnemu prawu konkurencji uznając, że degradacja i eliminacja słabszych jest ideologicznie "zdrowsza" niż uparte dopominanie się sprawiedliwość?
Co w ogóle w tym świecie jest ważniejsze? -  walka odsiewająca słabszych i wynikająca z niej radość zwycięstwa, czy może bardziej godne szacunku i naśladowania jest poświęcenie własnych korzyści w imię ludzkiej litości, solidarności, miłosierdzia?

Wg mnie odpowiedzi na powyższe pytania nie da się wyprowadzić na drodze czystego rozumowania. Każdemu jego odpowiedź wydaje się bardziej oczywista. Bo to są pytania sięgające naszego jestestwa, poczucia tego kim jesteśmy i jakiego świata byśmy tak naprawdę chcieli. Może wolimy żyć (a nawet i umierać jeśli trzeba) w walce i dążeniu do osiągania coraz wyższych pozycji wobec innych ludzi? Może najbardziej się liczy dla nas pełnia życia, poczucie "wiatru w żaglach", atmosfera świątobliwej dobroci wydaje nam się nudziarstwem i więzieniem o kratach zrobionych z przymusu społecznej poprawności i wymogu poświęcania się? Ale może bardziej kochamy poczucie harmonii w kontaktach międzyludzkich i kompletnie nie do zaakceptowania jest dla nas wizja nieustannej bitwy o jakieś tam (w końcu przecież umowne) pozycje, czy miejsca w rankingach różnych form człowieczej próżności? Każdy ma chyba swoją własną odpowiedź.